fbpx
15 sierpnia, 2021

Od przemytu do separatyzmu: 5 mitów o Zakarpaciu, które warto obalić

Od przemytu do separatyzmu: 5 mitów o Zakarpaciu, które warto obalić

Według wyników z ostatniej dekady obwód zakarpacki, który jest najbardziej wysuniętym na zachód i geograficznie najbliższym regionem Ukrainy do państw UE i NATO, kojarzy się wielu przede wszystkim z przemytem, ​​separatyzmem i starciami kryminalnymi.

Nie jest to jednak wyczerpująca lista uprzedzeń, klisz i stereotypów dotyczących Zakarpacia, które uformowały się w mediach, opinii publicznej i polityce. Niestety one często poważnie wpływają na ważne decyzje lub blokują ich przyjęcie.

Ponadto bardzo często te stereotypy i mity stają się podstawą wręcz fałszywych wiadomości i dezinformacji, w tym pochodzących od zagranicznych służb wywiadowczych lub ich popleczników.

Pomimo tego, że te klisza o Zakarpaciu regularnie pojawiają się jako pozornie prawdziwe potwierdzenia, bardzo ważne jest krytyczne myślenie i operowanie obiektywną informacją, która dowodzi, że proste wyjaśnienia w tej sytuacji nie działają.

Jakie są więc najbardziej typowe mity o Zakarpaciu krążące dziś w mediach i dlaczego ważne jest, aby je obalić?

Five myths about Transcarpathia

Mit Nr 1. Zakarpacie popierają idee separatyzmu

Niestety, w ciągu ostatnich kilku lat ten mit stał się niemal kliszem dla regionu i jego mieszkańców.

On opiera się na wielu stereotypach i manipulacjach: mówią, że Zakarpacie „nigdy historycznie nie było częścią Ukrainy”, a w lokalnym referendum w 1991 r., które odbyło się jednocześnie z ogólnoukraińskim, Zakarpacie głosowali nad nadaniem regionowi statusu terytorium „samorządnego” (78% powiedziało „tak”).

Zapominają jednak dodać, że o oddzieleniu regionu nie było mówiono nawet blisko; że w tym samym czasie odbyło się referendum w sprawie ogłoszenia niepodległości Ukrainy, w którym Zakarpacie oddali 92,6% głosów „za” (znacznie więcej niż średnia krajowa). A także – że referendum „o samorządzie” nie miało mocy prawnej.

Nic jednak dziwnego, że te „szczegóły” pozostają niezauważone. Wszak temat „separatyzmu na Zakarpaciu” ożył w ostatnich latach, przede wszystkim poprzez rosyjską propagandę, która po zajęciu Krymu i Donbasu szerzy narrację, że najbardziej na zachód wysunięty region Ukrainy przygotowuje się do powtórzenia podobnego scenariusza.

Musimy przyznać, że tym razem starania propagandystów zakończyły się sukcesem.

Dziś niestety o separatyzmie na Zakarpaciu (węgierskim, rusińskim czy innym) można przeczytać w mediach, usłyszeć od polityków, a czasem nawet ekspertów. Ten temat jest poważnie dyskutowany w urzędach.

O tak jest pomimo tego, że wszystkie sondaże opinii publicznej świadczą, że Zakarpaccy w żadnej formie nie popierają idei separatyzmu. Obecnie nie ma poparcia dla zmiany statusu regionu, jego oddzielenia i przystąpienia do innego państwa.

Tak więc, według danych Kijowskiego Międzynarodowego Instytutu Socjologii (KMIS), opublikowanego przez „Dzerkało tyżnia”, w grudniu 2014 r. 91,5% Zakarpackich widziało przyszłość swojego regionu jako część jednolitej Ukrainy – ten wskaźnik jest większy niż choćby w regionie Lwowskim!

I chociaż od tego czasu wskaźnik ten nieco spadł (m.in. pod wpływem wspomnianej propagandy), to ogólne poparcie dla państwa unitarnego pozostało niezmienione. Według sondażu KMIS przeprowadzonego w kwietniu 2019 r. tylko 8% mieszkańców zakarpacia w kwietniu tego roku opowiedziało się za federalizacją Ukrainy, a więc – autonomią, kolejne 4% – za przystąpieniem do Węgier. Jednak, podobnie jak mieszkańcy innych regionów, Zakarpaccy popierają kurs decentralizacji Ukrainy – popiera to połowa ankietowanych. Zamiast tego tylko 26% mieszkańców regionu preferuje scentralizowaną Ukrainę.

Według innego sondażu przeprowadzonego na Zakarpaciu przez Fundację Inicjatyw Demokratycznych im. Ilka Kuczeriwa i Ukraińską Służbę Socjologiczną w grudniu 2018 r., 81% Zakarpacców uważa, że ​​Zakarpacie powinno być częścią jednolitej Ukrainy, a tylko 3% – za autonomią w ramach federacji. i 1% – za wyjście ze składu Ukrainy.

Ale jeszcze ważniejszy i najnowszy jest sondaż opinii publicznej Zakarpacia, który odbył się po wyborach w 2019 roku. Według sondażu przeprowadzonego w dniu 24 sierpnia 2020 r. przez Deminicjatywy wraz z Centrum Socjologii Politycznej w ramach projektu Re: Open Zakarpattia, tylko 3% mieszkańców Zakarpacia popiera autonomię regionalną w ramach federalnej Ukrainy, a mniej niż 1% popiera niepodległość Zakarpacia lub jego przystąpienie do innego państwa.

Jednolita Ukraina jest bezwarunkowym wyborem Zakarpacców, wbrew mitowi rosyjskiemu.

Tpic10 1

Mit Nr 2. Na Zakarpaciu panują napięcia na gruncie międzyetnicznym, a mniejszości narodowe w regionie są przeciw językowi ukraińskiemu

Od dnia 16 stycznia roku bieżącego na Ukrainie weszła w życie norma ustawy o języku, która przewiduje priorytet obsługi klientów w Ukrainie w języku ukraińskim. Od tego czasu nie wpłynęła żadna skarga z Zakarpacia w sprawie naruszenia tej normy prawa – potwierdził w komentarzu rzecznik językowy Taras Kremiń.

Jest to nieco sprzeczne z dość popularną opinią, że w najbardziej wysuniętym na zachód regionie Ukrainy przedstawiciele mniejszości narodowych (węgierskich, rumuńskich, słowackich i innych) rzekomo nie mówią po ukraińsku i sprzeciwiają się jego studiowaniu i używaniu.

Jest to nieco sprzeczne z dość popularną opinią, że w najbardziej wysuniętym na zachód regionie Ukrainy przedstawiciele mniejszości narodowych (węgierskich, rumuńskich, słowackich i innych) nie mówią po ukraińsku i sprzeciwiają się jego studiowaniu i używaniu.

*** Oczywiście w regionie istnieje problem językowy, ale jest on zbyt zhiperbolizowana.

A myśl o „napięciu na tle międzyetnicznym” na Zakarpaciu jest całkowicie bezpodstawna. Nic dziwnego, że rozpowszechniają go głównie środowiska prorosyjskie i sama Federacja Rosyjska.

W rzeczywistości od początku rosyjskiej agresji wobec Ukrainy na Zakarpaciu nie było żadnego konfliktu etnicznego.

Ponadto mieszkańcy regionu mają pragnienie wielonarodowego i wielokulturowego środowiska, które uważają za zaletę Zakarpacia. Według badania „Deminicjatyw”, mieszkańcy zakarpacia, w tym członkowie mniejszości narodowych, chcą widzieć Ukraińców, Słowaków, Węgrów, Rumunów i Polaków jako swoich krewnych, przyjaciół i sąsiadów.

Tpic11 1

Tpic12 1

Mit Nr 3. Ze względu na bliskość z UE europejski styl życia jest już powszechny na Zakarpaciu

W przeciwieństwie do poprzednich ten mit gra na korzyść Zakarpacców, ale z tego powodu nie staje się bardziej prawdziwy.

Wydawałoby się, że obwód zakarpacki powinny zdobywać laury najbardziej zintegrowanego z Europą regionu Ukrainy – biorąc pod uwagę jego położenie w geograficznym centrum Europy oraz obecność granic z czterema członkami UE i NATO (z północy na południe – Polska, Słowacja , Węgry i Rumunia). Przecież biorąc pod uwagę historię Zakarpacia, które dopiero w XX wieku było częścią wielu europejskich monarchii i republik.

Nawet dzisiaj Zakarpaccy regularnie jeżdżą do UE w celach osobistych, zawodowych lub wypoczynkowych, a niektórzy przed pandemią wyjeżdżali za granicę do krewnych lub znajomych po prostu na kolacje.

Przecież Unia Europejska jest nie tylko wspólną historią, zwyczajami lub faktem geograficznym. Są to przede wszystkim europejskie standardy i praktyki we wszystkich sferach życia. I w tym sensie obwód zakarpacki niestety nie tylko ustępuje pobliskim regionom krajów sąsiadów, takim jak Koszyce i Preszów na Słowacji czy region Szabolcs-Szatmár-Bereg na Węgrzech, ale nawet przegrywa na kluczowych wskaźnikach integracji europejskiej wielu regionom Ukrainy.

Tak więc, według najnowszych badań autorytatywnego ośrodka „Nowa Europa” pod nazwą „Europejska mapa Ukrainy”, obwód zakarpacki w ostatnich dwóch latach pozostawał w tyle pod względem integracji europejskiej:

  • w 2019 r. Zakarpacie zajęło dopiero ósme miejsce wśród 24 badanych regionów, ustępując nie tylko sąsiednim obwodom lwowskim i iwanofrankowskim, które prowadziły w rankingu, ale także obwodom sumskim, winnickim, odeskim, wołyńskim i czerniowieckim.
  • w 2020 roku Zakarpacie zajęło 24, czyli przedostatnie miejsce, wyprzedzając jedynie obwód ługański.

Tpic13 1

Zakarpaccy, zwłaszcza lokalni urzędnicy, lubią podkreślać, że po tej stronie Karpat na Ukrainie jest „już Europa”.

Ale jeśli przyjrzeć się bliżej sytuacji w regionie, w wielu obszarach Zakarpacie nadal musi ciężko pracować, aby przynajmniej dogonić inne regiony Ukrainy. A to przede wszystkim pytanie i wyzwanie dla władz lokalnych i elit, ekspertów, osób publicznych i mediów.

Mit Nr 4. Na Zakarpaciu wszyscy zajmują się przemytem

Ten mit jest zdecydowaną przesadą, choć oczywiście zakarpackich przemytników cechuje spójność, pomysłowość, wywieranie wpływu i dobrze zorganizowana infrastruktura, która jest wielokrotnie lepsza niż logistyka legalnego eksportu i importu do Europy przez Zakarpacie.

Niemal codziennie w wiadomościach można znaleźć wiadomości o zatrzymaniu zakarpackich przemytników, którzy najczęściej przewożą papierosy do UE – albo w paczkach w rękach na „zielońce” (przez linię graniczą), albo ciężarówkami przez punkt kontrolny. Niedawno straż graniczna odkryła cały tunel przemytniczy, gdzie za pomocą wagonika przewożono najrozmaitsze rzeczy na Słowację lub ze Słowacji.

Jednocześnie niezwykle ważna jest świadomość, że nie wszyscy na Zakarpaciu zajmują się przemytem. Ponadto region posiada przykłady nowoczesnej produkcji i współpracy z czołowymi światowymi korporacjami.

Zakarpackie zakłady montują samochody Skoda i ekspresy Nespresso, produkują kije hokejowe dla graczy NHL i prawie połowę wszystkich nart i snowboardów importowanych na rynek UE; a także produkują designerskie meble do kawiarni Starbucks, części karbonowe do samochodów BMW, Audi, Porsche, Mercedes oraz meble IKEA. Często na tych fabrykach ludzie pracują z robotami.

Zakład Jabil w pobliżu Użhorodu
Zakład Jabil w pobliżu Użhorodu

Więcej informacji o tych przykładach można znaleźć w naszym odrębnym opracowaniu „Jak działają inwestycje zagraniczne na Zakarpaciu i dlaczego ten region Ukrainy jest zdolny do więcej”.

Mit Nr 5. Na Zakarpaciu jest większość etnicznych Węgrów, Węgry kontrolują region i dążą do jego zdobycia

Biorąc pod uwagę eskalację między Ukrainą a Węgrami, która trwa od kilku lat, Zakarpacie jest często wymieniane w kontekście tej konfrontacji. I to jest naturalne, bo tutaj mieszka prawie cała węgierska społeczność Ukrainy (i mieszka tam od tysiąca lat), a jej status i prawa są jednym z głównych tematów sporów ukraińsko-węgierskich.

Przecież z powodu tej uwagi czasami o Zakarpaciu powstaje wrażenie słabo związane z rzeczywistością.

Często słyszymy, że Węgry prawie kontrolują i w pełni finansują Zakarpacie, a większość miejscowych są Węgrami, którzy od dawna mają węgierskie paszporty, dlatego Zakarpaccy rzekomo nie czują się obywatelami Ukrainy.

Ważne jest, aby najpierw obalić mity i stereotypy. Zwłaszcza, jest to​​łatwo zrobić z liczbami.

Tak więc, według ostatniego spisu powszechnego na Ukrainie (od 2001 r.), na Zakarpaciu mieszkało nieco ponad 151 tys. Węgrów – tylko około 12% mieszkańców obwodu.

W 2017 roku badacze z Węgier pod auspicjami Węgierskiej Akademii Nauk próbowali policzyć, ilu Węgrów pozostało na Zakarpaciu. Według ich badań społeczność węgierska w regionie straciła 28 tys. emigrantów.

Zgodnie z tym udział Węgrów w populacji regionu spadł do około 10%.

Niestety, istnieją powody, by przypuszczać, że w ciągu czterech lat od tamtego badania społeczność węgierska na Zakarpaciu mogła tylko więcej się skurczyć.

Inną ważną i wymowną liczbą jest ilość paszportów węgierskich wydanych na Ukrainie. Rzeczywiście, od 2011 roku Węgry aktywnie paszportują etnicznych Węgrów w krajach sąsiednich w ramach uproszczonego systemu. Według najnowszych danych publicznych od 2015 r. 124 tys. Ukraińców złożyli wnioski o wydanie węgierskiego paszportu, a 94 tys. już go uzyskali.

Innymi słowami, możemy mówić o faktycznej paszportyzacji przynajmniej całej dorosłej populacji społeczności węgierskiej na Zakarpaciu. Przecież badania „Deminicjatyw” na ten temat pokazują, że Zakarpaccy biorą paszport innego kraju głównie ze względów społeczno-ekonomicznych, przede wszystkim ze względu na możliwość wyjazdu do pracy w UE bez zezwoleń i ograniczeń, a nie z powodu mitycznego „przystąpienia regionu do Węgier”. I tak mit o separatystycznych nastrojach Zakarpacia już obaliliśmy.

Jeśli chodzi o uwagę (w tym finansową) na Zakarpacie ze strony oficjalnego Budapesztu, to naprawdę jest to odczuwalne. Według węgierskiego ministra spraw zagranicznych Petera Sijarto, w ciągu ostatnich sześciu lat rząd węgierski zainwestował w regionie zakarpackim w ramach różnych programów ponad 250 mln euro. Pieniądze te trafiły prawie wyłącznie na sferę społeczną i kulturalną, przede wszystkim na pomoc węgierskim nauczycielom i lekarzom, pomoc humanitarną dla społeczności i regionu (np. urządzenia do sztucznego wspomagania oddechu, szczepionki itp.), naprawę i odbudowę kościołów, przedszkoli, szkół i szpitali oraz dotacje.

Ale bardzo ważne jest, aby zrozumieć, że nawet ta ogromna kwota węgierskiej pomocy jest po prostu nieproporcjonalnie mała w porównaniu z tym, jak państwo ukraińskie działa na Zakarpaciu, choć tej kwoty oczywiście nie wystarczy, więc Zakarpacie jest dotowane w ponad 70%.

Na przykład tylko w ubiegłym roku Kijów przeznaczył na remont dróg państwowych w regionie ponad 5 mld hrywien, co stanowi równowartość prawie 150 mln euro. Jeśli dodamy do tego roczne subwencje państwowe na edukację, medycynę, rozwój społeczno-gospodarczy i fundusze Państwowego Funduszu Rozwoju Wsi, to wszystkie spekulacje, że Ukraina nie finansuje Zakarpacia, same znikną.

Nie oznacza to jednocześnie, że Ukraina powinna zaniedbywać takie inwestycje zagraniczne ze strony swoich sąsiadów i wsparcie odpowiednich środowisk. Ponadto niezwykle ważne jest właściwe postrzeganie i wykorzystanie tej pomocy, która może być nie tylko tematem dobrego sąsiedztwa i wsparcia dla społeczności węgierskiej, ale także dodatkowym narzędziem rozwoju i integracji europejskiej.

 * * * * *

Podsumując, nie jest to cała lista mitów i stereotypów dotyczących Zakarpacia, które istniały w ostatnich latach. Przecież ich odrzucenie jest niezwykle ważne dla rozwoju tego regionu, jedności Ukrainy w ogóle i jej ruchu na Zachód.

Dmytro Tuzhansky, Dyrektor Instytutu Strategii Środkowoeuropejskiej

 InfoPost.Media

Comments